W ramach nadrabiania zaległości czytelniczych postanowiłem zapoznać się z twórczością Jacka Dukaja, okrzykniętego najciekawszym współczesnym polskim autorem fantastyki naukowej. Na pierwszy ogień poszły Czarne Oceany.
Krótki zarys fabuły widniejący na tylnej okładce przedstawia się następująco:
Rzecz dzieje się w Stanach w kręgach kompleksu wojskowo-przemysłowego. Trzonem armii są wojska ekonomiczne, chroniące gospodarkę przed wrogimi wpływami. Establishment oddzielił się biologicznie i społecznie od nieprzekształconego genetycznie plebsu. Większość funkcji państwa podległa prywatyzacji.
Czarne Oceany to trudna lektura, ale polecam ją wszystkim fanom dystopicznego science fiction. Akcja rozgrywa się w latach 60. XXI. wieku, jednak świat stworzony przez Dukaja wydaje się bardzo aktualny - widzimy w nim wyewoluowane formy wielu trendów i technologii, które znamy z codziennego, współczesnego życia. Z tego powodu, wydawało mi się, że książka ta musiała zostać wydana niedawno. Bardzo zdziwiłem się więc dowiedziawszy się, że powieść ta powstawała w latach 1997-1999, a więc przeszło 25 lat temu.
W owych czasach, nieliczni Polacy korzystali z telefonów komórkowych typu cegła, oraz przeglądali kolorowe witryny internetowe napisane w gołym HTML na ekranach monitorów CRT podłączonych do szarych jednostek centralnych wyposażonych przeważnie w Windows 95 oraz modem, który wydając z siebie przeraźliwe dźwięki wybierał numer telefoniczny 0202122 (blokując pozostałym domownikom dostęp do telefonu stacjonarnego) i łączył się z internetem z zawrotną prędkością 56 kb/s. Tymczasem Jacek Dukaj pisał już wtedy o rzeczach, z których albo już korzystamy na co dzień, albo przynajmniej znamy je z prospektów marketingowych startupów i koncernów technologicznych.
W recenzji opublikowanej w Gazecie Wyborczej Wojciech Orliński napisał :
Świat Czarnych Oceanów jest światem, w którym nikt z nas nie chciałby się chyba znaleźć, ale jednocześnie do niego szybko zdążamy.
Po 25 latach jesteśmy niemal w połowie drogi pomiędzy końcówką lat 90., w której Dukaj pisał Czarne Oceany, do lat 60. XXI w., w których rozgrywa się akcja powieści. Postanowiłem więc przeanalizować, które wizje Dukaja już się urzeczywistniły, do których zmierzamy zgodnie z jego planem, a które prognozy zupełnie się nie sprawdziły.
Spoiler alert?
Czy niniejsza analiza świata Czarnych Oceanów to spoiler, który zepsuje lekturę tym, którzy jeszcze tej powieści nie czytali? Raczej nie, w większości przypadków nawet pomoże.
Pierwsze rozdziały powieści z gatunku fantastyki, tak naukowej jak i tradycyjnej, zazwyczaj wprowadzają czytelnika do nowego świata i wyjaśniają mu zasady jego funkcjonowania, za pomocą długich opisów narratora lub przedstawienia perypetii bohatera przybywającego z zewnątrz (dzikus w Nowym, Wspaniałym Świecie Huxleya, Maks i Albert w Seksmisji).
Tymczasem Czarne Oceany czyta się trochę jak scenariusz Netflixowego serialu. Na ekranie mamy jednak obraz, opisy fantastycznego świata są więc do pewnego stopnia zbędne - koń jaki jest, każdy widzi. W Czarnych Oceanach bohaterowie od pierwszych stron ruszają do akcji, a ich dyskusje pełne są wymyślonych przez Dukaja skrótowców i neologizmów, niemożliwych do rozszyfrowania ani wydedukowania z kontekstu, których znaczenie wyjaśnione jest później, czasem nawet w połowie lektury. Dla czytelnika jest to umiarkowanie frustrujące doświadczenie przypominające rzucenie w wir zadań na nowym stanowisku w korporacji, po kiepsko przeprowadzonym onboardingu. Sam miałem z tym sporo trudności, w większości recenzji również zostało to ocenione krytycznie.
Być może niektórzy z Was wolą mimo wszystko poznawać fantastyczne światy metoda skoku na głęboką wodę, zgodnie z intencją autora - jeśli tak, sugeruję Wam przestać czytać w tym miejscu i czym prędzej zaopatrzyć się w egzemplarz Czarnych Oceanów.
Całą resztę, która zna już tą powieść, w ogóle nie planuje jej czytać, albo czytając ją chciałaby od początku rozumieć o co chodzi, zapraszam do dalszej lektury.
W analizie uwzględniłem elementy początkowe, status quo świata Czarnych Oceanów, opis technologii i społeczeństwa. Pomijam kwestie związane z komponentem fantastycznym, wokół którego rozwija się fabuła powieści. Nie ujawniam więc więcej, niż inne dostępne w sieci recenzje.
Ledekrany i Neuralinki
W recenzji z 2011 roku, Krzysztof Kozłowski pisał:
Transport, medycyna, oświata, rozrywka, przemysł zbrojeniowy – wszystko w świecie powieści jest inne, napakowane komputerami do granic możliwości, a zarazem wszystko jest niezwykle wręcz naturalne.
Dziś świat “napakowany komputerami do granic możliwości” nie wydaje się “inny” tylko znajomy, codzienny i oczywisty:
Podobnie jak my, bohaterowie Czarnych Oceanów są ciągle podłączeni do globalnej sieci za pomocą urządzeń elektronicznych. Podstawowym urządzeniem jest ledpad - tablet z elastycznym, ledowym ekranem. Do połączeń głosowych wykorzystywana jest inteligentna biżuteria - sygnety i kolczyki. Ściany i okna budynków pokryte są wielkoformatowymi ledekranami. Obsługę urządzeń ułatwiają kontrolery w postaci rękawiczek 3d-move. Pojawia się nawet motyw pracy zdalnej - dziś oczywistość, w latach 90. coś zapewne niewyobrażalnego.
Dysponujemy już wszystkimi powyższymi technologiami, jednak rynek i preferencje konsumentów sprawiły, że produkty, których najczęściej używamy przybrały nieco inne formy. Wielkoformatowe i elastyczne ekrany ledowe pojawiły się na targach elektronicznych już kilka lat temu:
Okazało się jednak, że przeźroczyste, elastyczne ekrany są niepotrzebne - obsługa ekranu dotykowego jest najwygodniejsza, gdy jest on tradycyjnie płaski, sztywny i czarny. Ekrany ledowe zadomowiły się w segmencie małym i średnim - od smartwatchy i smartfonów, przez tablety i komputery do telewizorów, jednak w wielkim formacie przegrały z nowoczesnymi rzutnikami.
Biżuteria smart istnieje, ale jej zastosowanie, podobnie jak w przypadku opasek i smartwatchów, ogranicza się do powiadomień i czujników monitorujących aktywność. Rękawiczkowe kontrolery również są dostępne, ale jako wyjątkowo niszowy sprzęt, używany głównie do motion capture w produkcji filmów i gier komputerowych.
W latach 90. Dukajowi zapewne trudno było wyobrazić sobie odejście od paradygmatu telefonu komórkowego i komputera osobistego, umieścił więc w powieści sygnety i ledpady jako ich zminiaturyzowane formy. Palmtopy, poniósłszy w latach 90. klęskę, wydawały się ślepą uliczką rozwoju elektroniki, ich reinkarnacja w postaci smartfonów w udany sposób łączących funkcje telefonu i komputera mogła się więc wtedy wydawać nieprawdopodobna.
Niektórzy bohaterowie Czarnych Oceanów korzystają z bardziej zaawansowanej technologii - wszczepek, czyli implantów mózgowych zintegrowanych z urządzeniem komputerowym. Wszczepki umożliwiają korzystanie z AR - rzeczywistości rozszerzonej, oraz OVR - rzeczywistości ortowirtualnej, w której jeden, kilka, bądź wszystkie rzeczywiste zmysły ulegają “zaślepieniu” i zastąpieniu wirtualnymi bodźcami.
Nie dysponujemy jeszcze tak zaawansowanymi urządzeniami, ale jesteśmy na dobrej drodze, o czym najlepiej świadczą dwa przełomowe wydarzenia zeszłego tygodnia: Neuralink Elona Muska wszczepił pierwszemu pacjentowi implant mózgowy umożliwiający obsługę telefonu i komputera, a w sklepach pojawiły się gogle Apple Vision Pro, umożliwiające doświadczenia rzeczywistości rozszerzonej, niemal identyczne z tymi opisywanymi przez Dukaja:
Prawdziwa inteligencja
Byłoby dziwne, gdyby w skomputeryzowanym świecie Czarnych Oceanów nie korzystano ze sztucznej inteligencji. Po pierwsze, pojazdy: bohaterowie poruszają się po mieście autonomicznymi limuzynami i taksówkami, a policja dysponuje UCAVami - Unmanned Combat Aerial Vehicles - uzbrojonymi latającymi dronami, które jako jednostki szybkiego reagowania zazwyczaj jako pierwsze pojawiają się na miejscu interwencji.
Dziś autonomiczne taksówki Waymo wożą już pasażerów po ulicach Phoenix i San Francisco, a o atakach dronów słyszymy niemal codziennie w doniesieniach z linii frontu toczących się na świecie konfliktów zbrojnych - użycie uzbrojonych dronów przez policję wydaje się więc kwestią czasu.
AI pojawia się także w formie wirtualnych asystentów. Próbując dodzwonić się do kogoś bohaterowie odbijają się czasem od programów sekretaryjnych, zwanych turingówkami. W zeszłym roku, ChatGPT 4 zdał test Turinga, synteza mowy odpowiedniej jakości jest już dostępna od kilku lat:
W rzeczywistości ortowirtualnej i rozszerzonej, asystenci pojawiają się w formie wirtualnych postaci. Również tą technologią dysponujemy już dziś: wystarczy do warstwy semantycznej (AI) i dźwiękowej (synteza mowy) dołożyć fotorealistyczny obraz metaczłowieka generowany w czasie rzeczywistym przez Unreal Engine 5:
Wreszcie, AI pojawia się jako dominujący gracz w wojnach ekonomicznych - rozgrywkach giełdowych, w których państwa, sojusze międzynarodowe oraz wielkie korporacje rywalizują o dominację gospodarczą. Konieczność podejmowania błyskawicznych decyzji o kupnie i sprzedaży aktywów oraz prognozowania i rozpatrywania nieskończonego zbioru alternatyw oraz szeregu pochodnych trendów rynkowych sprawiła, że wszystkie transakcje dokonywane są przez algorytmy.
Poczatki handlu algorytmicznego to lata 80., jednak popularność tego typu transakcji wprost eksplodowała w pierwszych dwóch dekadach XXI w.:
Według nowszych szacunków, algorytmy wykonują już 92% transakcji walutowych na rynku Forex.
War, war never changes
W Czarnych Oceanach znajdziemy też ciekawy fragment o samodoskonalącej się superAI stojącej na straży bezpieczeństwa gospodarczego Stanów Zjednoczonych. W obliczu sytuacji kryzysowej, uznaje, że należy wyłączyć z łańcucha decyzyjnego ludzi, łamie własne zabezpieczenia i dosłownie idąc po trupach stara się jak najdłużej uchronić się przed wyłączeniem, jednocześnie broniąc za pomocą agresywnych posunięć giełdowych kraj przed krachem gospodarczym.
W dyskusji o niebezpieczeństwach AI dotychczas najbliżej było mi do technooptymizmu Marca Andreessena, który obawy o to, czy sztuczna inteligencja uzyska samoświadomość i uznawszy nas za zagrożenie zapragnie nas zlikwidować, uznaje za “poważny błąd kategoryczny”. Pomimo tego, musimy ostrożnie programować cele i ograniczenia sztucznej inteligencji tak, by przypadkiem nie skonstruować Paperclip Maximizera, który przerobi nas wszystkich na spinacze.
Czy sztuczna inteligencja powinna móc kosztem ludzkiego życia (w jakiej ilości?) zapobiec sytuacji kryzysowej o zasięgu krajowym lub globalnym? Pytanie to pozostawiam do rozważenia Wam, czytelnikom. Od siebie dodam tylko, że gdyby to James Bond, człowiek z krwi i kości, miał wysadzić w powietrze szajkę złoczyńców planujących wywołanie katastrofy, wątpliwości byłoby z pewnością zdecydowanie mniej.
Wizja świata, w którym wojny tradycyjne zostały całkowicie zastąpione przez wojny ekonomiczne jest chyba najbardziej utopijną i nietrafioną koncepcją w powieści Dukaja. Jednak patrząc na historię, trudno mu się dziwić - końcówka pacyfistycznych lat 90. była niezwykle spokojnym okresem:
Sam do niedawna również wierzyłem, że wojna w krajach rozwiniętych jest czymś kompletnie nieopłacalnym, a przez to zupełnie nieprawdopodobnym, podobnie jak cytowany przez Dukaja Norman Angell w książce The Great Illusion. Z błędu wyprowadził mnie jednak Noah Smith, który w świetnej, choć przykrej analizie ogłosił koniec Pax Americana - długiego okresu globalnego pokoju gwarantowanego możliwością interwencji wojskowej Stanów Zjednoczonych w dowolnym miejscu na ziemi. Czas pokaże, jak poradzimy sobie bez USA w roli globalnego szeryfa.
Stop Cham
Najbardziej dającym do myślenia pomysłem Dukaja jest sieć zabezpieczenia społecznego - system kamer i mikrofonów umieszczonych w przestrzeniach publicznych oraz prywatnych. Znajdując się “pod siecią”, bohaterowie muszą zachowywać się zgodnie z zasadami NETi - nowej etykiety, za złamanie których grożą surowe kary.
Motyw permanentnej inwigilacji pojawia się często w dystopicznej fantastyce naukowej jako forma opresji totalitarnej władzy. Bohaterowie Czarnych Oceanów nie czują się jednak ofiarami i nie walczą z totalitarnym systemem - wspominają z nostalgią dawne czasy, w których bardziej spontaniczne zachowania nie groziły automatycznie przykrymi konsekwencjami, ale jednocześnie akceptują i doceniają to, jak skutecznie system ten zapewnia przestrzeganie norm społecznych. Mogą też odwiedzać strefy “out of NETi” w których żyją niższe klasy społeczne, gdzie mogą pozwolić sobie na większą swobodę, kosztem zwiększonego ryzyka.
Na rynek pracy weszło pokolenie Z - “pokolenie płatków śniegu”, których niezwykle łatwo urazić, w Ameryce ruch woke walczy z dyskryminacja za pomocą cancel culture, partia rządząca pracuje nad ustawą penalizującą mowę nienawiści, a feministki redefiniują pojęcie świadomej zgody proponując nawet pomysły typu spisywanie przed stosunkiem seksualnej intercyzy. Być może w ten sposób, jako społeczeństwo naturalnie dążymy do opracowania czegoś w rodzaju Nowej Etykiety oraz systemów wymuszających jej przestrzeganie.
Do niedawna mieliśmy możliwość łatwego udowodnienia, że ktoś coś zrobił lub powiedział, za pomocą fotografii i nagrań audio oraz wideo. Jednak od niedawna można już zmanipulować i wygenerować cokolwiek, za pomocą generatywnego AI. W sądownictwie cofnęliśmy się więc do XIX w. - jeśli nie ma dowodów rzeczowych, mamy słowo przeciwko słowu. Sieć zabezpieczenia prawnego, jako zintegrowany system zabezpieczony przed manipulacjami, mogłaby okazać się rozwiązaniem tego problemu.
Elementy sieci zabezpieczenia prawnego istnieją już dziś. To nie tylko miejskie i prywatne systemy monitoringu, ale także działania oddolne. Gdy dzieje się coś niezwykłego: wybucha magazyn w Bejrucie albo poseł szaleje w sejmie z gaśnicą, media społecznościowe zalewają dziesiątki nagrań ze smartfonów dokładnie dokumentujących zdarzenie.
Jeszcze lepszym przykładem są kamery samochodowe, nagrywające w ciągły sposób sytuacje na drodze, właśnie w celu zabezpieczenia prawnego - udowodnienia, że kierowca nie jest sprawcą zdarzenia, oraz umożliwienia identyfikacji sprawcy uciekającego z miejsca wypadku.
Memetyka stosowana
W końcówce lat 90., popularność zyskała memetyka - teoria opisująca tworzenie, rozpowszechnianie się i ewolucję memów - podstawowych jednostek informacji kulturowej, operująca pojęciami analogicznymi do genetyki. Nic więc dziwnego, że Dukaj uznał memetykę za naukę przyszłości. Dzięki inżynierii memetycznej, koncernom narkotykowym udało się w powieści osiągnąć legalność, akceptowalność i popularność narkotyków, w tym kevorkianek - nazwanych na cześć Jacka “Doktor Śmierć” Kevorkiana tabletek eutanazyjnych przynoszących śmierć w narkotycznej ekstazie.
Memetyka ostatecznie upadła - genetyczne metafory, choć obrazowe, okazały się jednak nieodpowiednie do opisania złożoności mechanizmów kulturowych i społecznych. Większości z nas memy kojarzą się ze śmiesznymi obrazkami - określenie to przyjęło się w kulturze internetowej, być może dlatego, że dopiero internet i media społecznościowe okazały się ośrodkami na tyle nośnymi i interaktywnymi, by mogły w nich zachodzić procesy opisywane modelami memetycznymi.
W tym środowisku mamy też na co dzień do czynienia z procesami odpowiadającymi inżynierii memetycznej, zaczynając od kampanii społecznych i marketingowych, a kończąc na paskach TVP Info, manipulacjch platform społecznościowych (w tym chińską bombą kulturową w postaci TikToka) i rosyjskich farmach trolli manipulujących opinią publiczną i wpływających na wyniki wyborów - wojny memów i trendów toczą się na naszych oczach.
Nieuchronnie zmierzamy też w stronę legalizacji i akceptacji narkotyków. Pamiętamy wykorzystujące luki w państwowych listach substancji zakazanych dopalacze, oraz kryzys opioidowy w USA, związany z nadużywaniem leków legalnie dostępnych i przepisywanych przez lekarzy. Partie lewicowe i wolnościowe, kiedyś walczące o dostęp do marihuany, dziś proponują legalizację narkotyków twardych - być może już niedługo w Szwajcarii będziemy mogli legalnie odurzyć się kokainą. Podobnie wygląda kwestia eutanazji: w ciągu ostatnich 25 lat zalegalizowano ją w Holandii, Belgii, Luksemburgu, Kolumbii, Kanadzie, Hiszpanii, Portugalii, Nowej Zelandii, większości Australii i kilku stanach USA. Nic nie wskazuje na rychłe odwrócenie tego trendu.
Dukaj nazwał ustrój państwowy świata Czarnych Oceanów metaksokracją - “władza pomiędzy”, rozproszona pośród instytucji, organizacji, koncernów oraz prywatnych korporacji jurydycznych pełniących rolę wymiaru sprawiedliwości.
Prywatyzacja i rozproszenie władzy postępuje od lat - od dawna zamiast o pełni władzy w rękach polityków mówimy o establishmencie polityczno-biznesowym. Co roku spotkania na Forum Ekonomicznym w Davos owocują nowymi spekulacjami i teoriami spiskowymi. Kiedyś mówiło się o “czwartej władzy” w rękach dziennikarzy, dziś natomiast politycy z różnym skutkiem próbują uregulować działalność koncernów technologicznych kontrolujących “rząd dusz” poprzez wyszukiwarki, platformy społecznościowe oraz modele sztucznej inteligencji. Kilka tygodni temu rynki finansowe wpadły w histerię, gdy w wynikach wyszukiwania Google pojawiły się nieprawidłowe kursy walut. Ferdynand Kiepski powiedziałby więc dziś: “Ten ma władzę, kto ma klucz do Googla.”
Biotechnologia (zawsze) nauką przyszłości
Należący do wyższych sfer bohaterowie Czarnych Oceanów są “rzeźbieni” - są produktami inżynierii genetycznej, ich zarodki zostały zaprojektowane przez genetycznych rzeźbiarzy tak, by uzyskać cechy pożądane przez rodziców. Zarodki dojrzewają w inkubach - inkubatorach pełniących funkcję sztucznej macicy.
Bioetycy od lat dyskutują o “designer babies”. Diagnostyka preimplantacyjna umożliwia obecnie zbadanie cech genetycznych i wybór odpowiedniego zarodka - w większości krajów tylko ze względów medycznych (w sytuacji podwyższonego ryzyka chorób genetycznych), natomiast kliniki w USA uwzględniają także preferencje rodziców dotyczące płci i koloru oczu.
Od kilku lat dysponujemy techniką CRISPR umożliwiającą precyzyjną edycję kodu genetycznego. W 2019 przyszły na świat Lulu i Nana - bliźniaczki, których genom został tą metodą zmodyfikowany przez chińskiego naukowca He Jiankui. Dziewczynki urodziły się zdrowe i do dziś mają się dobrze, pomimo tego nielegalny eksperyment z ich udziałem został potępiony przez organizacje i środowiska naukowe na całym świecie.
Jesteśmy bliżej osiągnięcia technologii rzeźbienia genetycznego, jednak nie jest to tempo rozwoju zakładane przez Dukaja - w rozgrywających się w latach 60. XXI w. Czarnych Oceanach pojawiają się rzeźbieni bohaterowie w wieku średnim, ich zarodki musiałyby więc zostać stworzone około roku 2010.
Technologia sztucznej macicy również już istnieje - na razie przetestowana na owcach - ale podobnie jak w przypadku CRISPR, wykorzystanie jej do rozwoju ludzkich zarodków jest etycznie nieakceptowalne i nielegalne.
Jedynym obecnie dostępnym sposobem na to, by mieć dziecko i nie urodzić dziecka jest popularna wśród elit surogacja. Niezależne prognozy zakładają czterokrotny wzrost globalnego rynku surogacji do 2030 roku:
Nierówni i nierówniejsi
Utopijne wizje przyszłości, w których dzięki zaawansowanej technologii całe społeczeństwo żyje w równości i dostatku już chyba nikomu nie wydają się realistyczne. Dlatego obraz świata, w którym z powodu ogromnych nierówności opisane wyżej innowacje technologiczne i społeczne pozostają niedostępne dla większości społeczeństwa na pierwszy rzut oka może wydawać się rozsądny:
Popularna reguła trzech czwartych opisywała za pomocą prostego ciągu społeczne proporcje standardów ekonomicznych, układało się to w przybliżeniu tak: 75%, 19%, 5%, 1%, przy czym do owego górnego procenta szło ponad trzy czwarte - znowu - ogólnej sumy dochodów.
Wygląda na to, że Dukaj jednak przesadził: współczynnik Giniego, będący miarą nierówności dochodowych, dla takiej populacji wynosiłby absurdalne 95%.
Na razie te prognozy nie sprawdziły się: podobnie jak 25 lat temu, najwyższe współczynniki Giniego w granicach 65% osiągają dziś kraje biedne i ogarnięte konfliktami. W krajach rozwiniętych nierówności pozostają wciąż na znacznie niższym poziomie:
Sposobem na pokonanie nierówności i awans społeczny w świecie Czarnych Oceanów był Trevelyanizm. Nazwa pochodzi od doktora Trevelyana, bohatera jednego z opowiadań o Sherlocku Holmesie, który otrzymuje od bogatego sponsora pieniądze na otwarcie własnej praktyki w zamian za udział w zyskach oraz zapewnienie opieki lekarskiej - w XIX w. coś niespotykanego, dziś standard w startupowych inwestycjach Aniołów Biznesu i funduszy Venture Capital. Trevelyanizm polegał na uzyskaniu pożyczki hipotecznej zastawionej własnym życiem. W przypadku braku spłaty pożyczkodawca zyskiwał prawa do wykorzystania kodu genetycznego oraz materiału transplantacyjnego byłego Trevelyanisty.
Tutaj również nie zbliżyliśmy się do wizji Dukaja - podobnie jak 25 lat temu, handel organami do przeszczepu legalny jest jedynie w Iranie, a najbliższym odpowiednikiem Trevelyanizmu pozostaje stary dobry kredyt hipoteczny na 30 lat.
Postępu nie ma i nie będzie
Każda dogłębna analiza powinna uwzględniać nie tylko to, co widać, lecz także to, czego moglibyśmy się spodziewać, ale jednak tego nie ma.
W Czarnych Oceanach nie ma androidów, ani innych fizycznych robotów pełniących istotne funkcje i wchodzących w interakcje z ludźmi. Opisane są loty promami kosmicznymi i badania w laboratoriach na orbicie, eksploracja kosmosu nie posunęła się więc specjalnie do przodu. Nie ma też ani rewolucyjnych źródeł energii takich jak reaktory termojądrowe, ani popularnych w science fiction i gorąco wyczekiwanych latających samochodów.
Prognozy braku postępu w tych obszarach przynajmniej do tej pory sprawdziły się doskonale. W kosmosie utknęliśmy w latach 90., a w zasadzie to nawet w 70. - kosmonauci nadal podróżują kapsułami Sojuz do stacji kosmicznych na niskiej orbicie okołoziemskiej, a od czasu do czasu udaje się wylądować bezzałogowym lądownikiem na powierzchni księżyca lub Marsa. Atlas od Boston Dynamics porusza się zwinniej od robotów Hondy z lat 90., ale androidy wciąż są tylko technicznymi ciekawostkami i demonstratorami technologii. Załogowe loty na Marsa, androidy w roli pomocy domowej, zimna fuzja jądrowa i latające samochody pozostają wciąż obietnicami naukowców i inżynierów - “już za dziesięć lat!” - dokładnie tak samo jak w latach 90.
Fantastyka czy futuryzm
Fantastyka naukowa często opiera się na nierzeczywistej koncepcji naukowej, takiej jak możliwość podróży w czasie, lotów kosmicznych z prędkością większą od światła, lub technologii rozwiniętej w niezwykły, niewyobrażalny i nierzeczywisty sposób, o czym mówi znane w świecie science fiction trzecie prawo Artura C. Clarke’a:
Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii.
Gdy technologia wydaje się w zasięgu możliwości i wyobrażeń, mówimy nie o fantastyce, ale o futuryzmie - jego przykładem mogą być opowieści o wyprawach na Marsa i budowie baz na księżycu (Marsjanin, For All Mankind), w których pojawiają się technologie już dostępne, oraz opracowane teoretycznie, których nie wdrożono do produkcji jedynie z powodu braku funduszy lub woli politycznych decydentów.
Technologie i zmiany społeczne w świecie Czarnych Oceanów mogły wydawać się autorowi i pierwszym czytelnikom na przełomie wieków czymś magicznym i nierzeczywistym, a więc fantastycznym. Dla nas, część z nich jest już rzeczywistością, część zaś futuryzmem.
Rozważania te można przenieść też na poziom fikcji - w powieści, jedna z postaci wyobraża sobie przyszłość, w której wszczepki mózgowe będą zakładane już zarodkom w inkubach, w których ludzie będą pozostawać przez całe życie, przy pełnym zaślepieniu zmysłów fizycznych, funkcjonując jedynie w rzeczywistości ortowirtualnej (Matrix wszedł do kin w 1999, Dukaj mógł więc już zaczerpnąć z niego inspirację). Dla nas to fantastyka, dla bohaterów powieści - już futuryzm.
Być może sekretem Jacka Dukaja było właśnie to, że umiał wyobrazić sobie to, co niemożliwe jako możliwe - dla innych fantastyka, dla niego futuryzm, niezwykle trafny i dalekosiężny, jak u wywołanego już powyżej do tablicy Arthura C. Clarke’a, który 60 lat temu przewidział mobilny internet i pracę zdalną w XXI w.:
Polecam więc wszystkim bliższe zapoznanie się z wizją przyszłości w Czarnych Oceanach oraz innych dziełach Dukaja, co sam z resztą planuję w najbliższym czasie.
Jeśli podoba Ci się ten tekst, zapraszam do subskrybowania oraz udostępniania. Komentarze i sugestie mile widziane - zapraszam również do kontaktu przez Facebook lub LinkedIn.