Czas potrzebny na przeczytanie: ok. 5 min.
Dlaczego zdarza się nam wchodzić w toksyczne relacje i czasami tkwić w nich przez dłuższy czas? Dlaczego czasami robimy komuś przykrość, choć wydawałoby się że wcale tego nie chcieliśmy? Dlaczego wychodząc zwycięsko ze sporu w pracy lub w domu nie czujemy pełni satysfakcji jakiej oczekiwaliśmy?
Wszystkie powyższe sytuacje bardzo dobrze wyjaśniają teoria analizy transakcyjnej oraz koncepcja gier umysłowych, opracowane przez psychologa Erica Berne’a w latach 60. XX w.
Analiza transakcyjna pozostała dość niszową dziedziną psychologii, niektóre jej koncepcje są wykorzystywane we współczesnych terapiach behawioralnych. Uważam jednak, że warto, by więcej osób poznało jej założenia - wiedza ta bardzo pomogła mi zrozumieć mechanikę trudnych interakcji społecznych. Od jakiegoś czasu w obszarze szkolenia umiejętności miękkich zauważam modę na Nonviolent communication, uważam że analiza transakcyjna i koncepcja gier umysłowych dobrze wpisuje się w ten trend.
Analiza transakcyjna jest modelem interakcji międzyludzkich oparty na koncepcji psychoanalizy Freuda podkreślającej rolę podświadomości (id, ego i superego). Teoria analizy transakcyjnej opisuje trzy stany ego: stan rodzica, dorosłego i dziecka. Stan dorosłego jest dla dorosłej osoby najbardziej naturalnym i pożądanym stanem - zdrowe interakcje społeczne przebiegają między osobami komunikującymi się na poziomie dorosłego.
Z kolei interakcje stanowiące komunikację dorosłych osób wchodzących w rolę rodzica i dziecka Berne określił mianem gier umysłowych (mind games). Uczestnicy gier posiadają ukryte motywacje, różne od prezentowanych na poziomie jawnym, często związane z okazaniem dominacji lub uzyskaniem moralnej wyższości.

Przykładami gier umysłowych są znane i (nie)lubiane sytuacje takie jak uporczywe doradzanie, obwinianie się, pretensje, wyżywanie się na kimś, szantaż emocjonalny, użalanie się nad sobą, robienie z siebie ofiary i inne zachowania pasywno-agresywne oraz mikroagresywne.
Nie wszystkie interakcje, które mogą okazać się grami mogą nimi być. Rozmowa pracownika z pracodawcą na temat podwyżki może być zdrową interakcją, w której dwoje dorosłych szczerze rozmawia o swoich oczekiwaniach, ograniczeniach i decyzjach. Ta sama sytuacja może jednak stać się grą umysłową, jeśli jedna ze stron zapragnie wykorzystać ją do okazania frustracji, poniżenia lub zdominowania drugiej strony.
Pojedyncza gra to powtarzalny schemat - przebieg gry zazwyczaj jest z góry znany. Scenariusze gier są tak silnie zakorzenione w kulturze, że powstają nawet wspierające je organizacje (np. stowarzyszenia AA).
Na poziomie ukrytym, zwycięzcy gier otrzymuję główną nagrodę (np. poczucie wyższości, dominacji). Jednak przegrani również otrzymują nagrody, najczęściej kupony resentymentu (resentment tokens), które mogą być wykorzystane do uzyskania przewagi moralnej w kolejnej grze. Przypomnę, że w myśl teorii sformułowanej przez Nietschego, resentyment to tworzenie wartości moralnej jako rekompensaty własnych niemocy i ograniczeń, oraz doznawanych krzywd. Jest on typowy dla opisywanej przez Nietschego moralności niewolniczej, wywodzącej się z kultury chrześcijańskiej (kto pamięta z lekcji języka polskiego legendę o świętym Aleksym?).
Poznanie mechanizmu gier umożliwia nam uświadomienie sobie że bierzemy udział w grze, co jest szczególnie istotne jeśli okazuje się że to my inicjujemy i podtrzymujemy rozgrywkę.
Zapoznawczy się z koncepcją gier umysłowych uświadomiłem sobie, że niestety często prowadziłem w warunkach rodzinnych grę pt. “Nie umiem / gdzie jest wszystko?”:
B prosi A o pomoc. A nie ma ochoty pomagać, ale zamiast odmówić, pomaga bardzo wolno lub w zły sposób, czasem robiąc więcej szkody niż pożytku.
W innym wariancie, A przed rozpoczęciem pomocy zadaje masę pytań demonstrując swoją niekompetencję. W obu przypadkach B traci cierpliwość i rezygnuje z pomocy A, wykonując zadanie samodzielnie lub nie prosząc o pomoc A następnym razem.Obie strony czują się moralnymi zwycięzcami. A nie odmówił pomocy, natomiast B jej nie otrzymał, więc jako pokrzywdzony stał się ofiarą.
Kierowcy często grają w inną popularną grę, którą nazwałem “Święty gniew”:
Kierowca A wymusza pierwszeństwo na kierowcy B. Kierowca B hamując zapobiega kolizji, następnie wpada we wściekłość - przeklina, wciska klakson, czasem rzuci kilka przykrych słów przez otwarte okno samochodu, a w skrajnych przypadkach wyprzedza i zajeżdża drogę A, czasem nawet wysiada z pojazdu i wchodzi w agresywną konfrontację.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku - A zawinił więc B miał prawo się zdenerwować. Jednak sytuacja ta daje kierowcy B zastrzyk przewagi moralnej, która (w jego mniemaniu) uprawnia go zdominowania i upokorzenia A oraz wyładowania (czasem zgromadzonej już wcześniej) frustracji. Z kolei A otrzymuje w nagrodę resentyment - czuje się pokrzywdzony przez ostrą reakcję B, w jego opinii niewspółmierną do popełnionego przewinienia.
Po fakcie obaj kierowcy czują się moralnymi zwycięzcami, jako pokrzywdzeni przez “idiotę” spotkanego na drodze.
Gry umysłowe są sytuacjami z natury patologicznymi. Pomimo tego, że obie strony otrzymują jakieś nagrody, wszyscy uczestnicy gry tak naprawdę przegrywają. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest jak najszybsze opuszczenie, zakończenie bądź uniknięcie uczestnictwa w grze.
Gracze zazwyczaj nie są świadomi ukrytych motywacji które nimi kierują. Przed zapoznaniem się z teorią analizy transakcyjnej, często w sytuacji określanej przez nią mianem gry rozumiałem, że padam ofiarą jakiejś manipulacji, ale uznawałem ją zazwyczaj za świadome i celowe działanie drugiej strony. Wpływało to na moje nastawienie i zaostrzało konflikt.
Czy nieświadomość własnych ukrytych motywacji w pełni usprawiedliwia działania uczestników gry? Niekoniecznie, gdyż źródłem ukrytych motywacji zwykle są pewne ułomności: niska samoocena, skłonność do agresji połączona z brakiem samokontroli, narcyzm czy nawet chwilowe gorsze samopoczucie. Kwestia sprowadza się więc do filozoficznego pytania o odpowiedzialność jednostki za własne toksyczne cechy charakteru i stan emocjonalny. W zależności od poglądów można obciążyć pełną odpowiedzialnością jednostkę, lub obarczyć winą oddziaływanie środowiska zewnętrznego.
Unikanie gier jest szczególnie trudne w przypadku nałogowych graczy, którzy w ramach patologicznej relacji potrzebują gier i uzyskiwanych z nich nagród (dowartościowanie, przewaga moralna) do normalnego funkcjonowania. Będą oni szczególnie opierać się i ponownie próbować wciągnąć do gry. W zależności od rodzaju relacji łączącej nas z taką osobą i naszego zaangażowania w jej utrzymywanie, możemy albo pomóc takiej osobie poradzić sobie z jej kłopotliwymi skłonnościami, albo zdystansować się, by uniknąć jej wpływu.
W związku z tym, z grami umysłowymi możemy mieć często do czynienia w większych układach społecznych takich jak szkoła, praca lub rodzina, w których:
Mamy ograniczony wpływ na to, z kim prowadzimy interakcję.
Funkcjonowanie wiąże się z wymiernymi korzyściami, jego opuszczenie byłoby duża stratą.
Hierarchiczna struktura układu sprzyja prowadzeniu interakcji na poziomie rodzica i dziecka.
Brak umiejętności rozpoznawania gier umysłowych i unikania uczestnictwa w nich może przyczyniać się do rozkładu i rozpadu relacji szkolnych, zawodowych i rodzinnych.
Jeśli zainteresował Cię temat gier umysłowych, polecam bardziej szczegółowe opracowanie w newletterze Roba Hendersona (Część 1, Część 2, Część 3) oraz oczywiście źródłową publikację Games people play psychologa Erica Berne’a.
Jeśli podoba Ci się ten tekst i koncepcja newslettera, zapraszam do subskrybowania oraz udostępnienia poniżej. Komentarze i sugestie mile widziane - zapraszam również do kontaktu przez Facebook lub LinkedIn.