Media Aspołecznościowe Ep. 2: 50 twarzy pornografii
Media społecznościowe to hazard, pornografia i niski status społeczny
Z serii Media Aspołecznościowe
Epizod 2: 50 Twarzy Pornografii
Czas potrzebny na przeczytanie: ok. 10 min.
W poprzednim wpisie, pierwszym z serii o mediach aspołecznościowych, postanowiłem podsumować najciekawsze wątki książki Cala Newporta Cyfrowy Minimalizm: Jak zachować skupienie w hałaśliwym świecie, uzupełniając je o własne spostrzeżenia i doświadczenia związane z tematem ograniczenia używania mediów społecznościowych.
Podejście Newporta i jego sposoby radzenia sobie z uzależniającym wpływem mediów społecznościowych bardzo pomogły mi ograniczyć korzystanie z nich. Jednak drugim pomocnym czynnikiem był szereg obserwacji i poglądów dodatkowo zniechęcających do korzystania z nich. Dzięki nim, jestem w stanie dwa razy zastanowić się gdy czuję potrzebę sięgnięcia po smartfon w nieodpowiednim momencie, dzięki czemu ostatecznie nie sięgam po niego lub odkładam go po zaledwie kilku sekundach.
Jednoręki bandyta
W Netflixowym dokumencie Dylemat Społeczny w ciekawy sposób pokazano szkodliwe działanie algorytmów mediów społecznościowych: wywiady z ekspertami przeplatane są fabularnymi historiami postaci nadużywająch smartfonów oraz przebitkami do świata algorytmów, z Vincentem Kartheiserem (Pete Campbell z serialu Mad Men) w roli złośliwych komputerowych “ludzików” serwujących użytkownikom szkodliwe treści.
Newport w swojej książce przedstawia inną ciekawą analogię: media społecznościowe są jak jednoręki bandyta.
Będąc kilka lat temu w Las Vegas postanowiłem przeznaczyć skromną kwotę 10 dolarów na grę na tym słynnym automacie. Byłem przekonany, że zakręcę kilka razy, i za każdym razem przegram. Jednak o dziwo, po kilku pierwszych rundach zaliczyłem parę wygranych i na koncie miałem odrobinę więcej niż na początku. Wtedy pomyślałem o tym, by wypłacić środki i odejść z gry jako zwycięzca. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że raz się żyje i gramy dalej.
Oczywiście przegrałem wszystko.
Wg Newporta, każde przesunięcie ekranu w mediach społecznościowych jest jak pociągnięcie dźwigni automatu skutkujące wygraną (coś interesującego) albo przegraną (reklamy). Tak jak jednoręki bandyta, algorytmy mediów społecznościowych nie losują wyników, ale odpowiednio dozuje niewielkie wygrane tak, by gracz licząc, że wciąż będzie wygrywać grał jak najdłużej i przegrał jak najwięcej.
Newport przytacza słynne eksperymenty z gołębiami Michaela Zeilera, w których wykazał że najskuteczniejszym, wyzwalającym najwięcej dopaminy sposobem nagradzania są nieregularne, nieprzewidywalne nagrody. To właśnie tego doświadczamy zarówno grając na jednorękim bandycie jak i przeglądając media społecznościowe.
W związku z tym, algorytmy można ograć stosując strategię spijania śmietanki: unikać dłuższych posiedzeń ze smartfonem, oglądając tylko ciekawsze treści, którymi algorytm na początku chce nas zwabić na początku i zachęcić do dłuższego przewijania. Jednak jeszcze lepszym sposobem będzie, jak sugerował w jednym z rozdziałów swojej książki Newport, korzystanie z mediów społecznościowych jak profesjonalista: celowe wyszukiwanie potrzebnych danych i informacji zamiast bezmyślnego, automatycznego przewijania i oglądania tego, co podsunie algorytm.
Sexy dancing ladies
Szkodliwość pornografii, podobnie jak mediów społecznościowych, również wydaje się truizmem. Jednak podobieństw między tymi dwoma cyfrowymi używkami jest znacznie więcej. Otóż większość popularnych, interesujących i pociągających treści obecnych w mediach społecznościowych stanowią treści w pewnym sensie pornograficzne.
Seksualizacja w kulturze masowej nie jest niczym nowym, ale w dobie mediów społecznościowych uderza ze zdwojoną siłą: oprócz dostępnych wcześniej profesjonalnych produktów medialnych takich jak teledyski, reklamy i sesje zdjęciowe, media społecznościowe zalewa także twórczość influencerek grających na gitarze, jeżdżacych na deskorolce, rąbiących drewno, budujących meble albo lepiących garnki w krótkich bluzeczkach, minispódniczkach lub obcisłych legginsach.
Użytkowników mediów społecznościowych (zwłaszcza płci męskiej) może to doprowadzać do stanu zbliżonego do statystycznego polskiego telewidza sprzed ponad dekady - “Widz ogląda, choć nie akceptuje przekazu”:
Krzyczenie, że sesje zdjęciowe modelek i celebrytek w tabloidach oraz instagramowe profile influencerek to pornografia wydawałoby się domeną księdza Natanka lub Rydzyka. Uważam jednak, że tak jak w przypadku autyzmu albo orientacji seksualnej, powinniśmy zacząć mówić o spektrum pornografii, opisanym za pomocą skali podobnej do skali Kinseya, klasyfikującej treści od 0 (treści w pełni niepornograficzne - np. reklama materiałów budowlanych albo Psi Patrol) do 6 (treści w pełni pornograficzne - np. Pornhub). Możemy dyskutować, czy reklamy bielizny i Tiktokowe tancerki znalazłyby się na tej skali bliżej 1 czy 5, ale na pewno nie na 0.
Świadomość szkodliwości pornografii przy zerojedynkowym klasyfikowaniu treści jako pornograficzne (szkodliwe) lub niepornograficzne (nieszkodliwe i bezpieczne) wg prawnych definicji pornografii ograniczających jej obecność w mediach może być kosztownym w skutkach błędem poznawczym.
Świadomość szkodliwości alkoholu jest również powszechna, jednak pomimo to, znaczna większość polaków pije alkohol przynajmniej okazjonalnie, zazwyczaj jednak podchodząc do tego z rozwagą i starając się zachować umiar. Wyobraźmy sobie jednak, co wydarzyłoby się, gdyby znowelizowano Ustawę alkoholową wprowadzając definicję “napoju alkoholowego” jak napoju zawierającego powyżej 10% alkoholu i obejmując ograniczeniami sprzedaży tylko napoje tylko spełniające to kryterium. Ocena skutków takich regulacji byłaby oczywista: konsumpcja piwa znacząco wzrosłaby (szczególnie wśród dzieci i młodzieży), ponieważ zostałoby ono uznane za napój bezalkoholowy, nie podlegający ograniczeniom, a zatem nieszkodliwy i bezpieczny.
Treści o charakterze pornograficznym (od 1 do 5 na zaproponowanej skali) ale niespełniające prawnej definicji pornografii obecnie są również uznawane za nieszkodliwe i bezpieczne, co przyczynia się do ich wzmożonej konsumpcji. Uznanie ich za mniej, ale jednak szkodliwe, na takiej samej zasadzie jak spożycie pół litra piwa uznajemy za mniej szkodliwe od spożycia pół litra wódki, pomaga w osiągnięciu umiaru w ich oglądaniu.
50 twarzy pornografii
Idźmy jednak dalej. W Wikisłowniku możemy znaleźć następujące alternatywne definicje pornografii:
(uncountable, informal) Material, usually visual, presenting something desirable in a sensational manner.
(uncountable, informal, often humorous) Material that provides illicit gratification of an obsessive or unhealthy interest in something.
W tym kontekście mówi się pół-żartem, pół-serio o różnych rodzajach nieseksualnej pornografii:
Wealth porn - Śledzenie żywotów bogaczy i celebrytów (filmy dokumentalne, tabloidy, reality show, media społecznościowe, seriale i telenowele)
Car porn - Drogie samochody
Property porn - Ekskluzywne posiadłości
Food porn - Smaczne potrawy
Travel porn - Relacje z egzotycznych podróży.
Od kolegi pracującego zdalnie w IT usłyszałem kiedyś, że nigdy nie wyjeżdża na wakacje bo nie musi; przecież może zwiedzić cały świat na Google Maps i Youtube.Competence porn - Oglądanie w akcji postaci kompetentnych (np. Sherlock Holmes, James Bond, MacGyver, a nawet Hannibal Lecter).
Do tej kategorii możemy również oglądanie sportowców pokonujących rywali i przekraczających granice ludzkich możliwości w kategoriach sprawności fizycznej, odwagi i determinacji.
Wg profesor kulturoznawstwa Caetlin Benson-Allott, fenomen ogromnej popularności Netfliksowego hitu polskiej produkcji 365 dni pomimo miażdżących opinii krytyków (0% na RottenTomatoes) wynika z tego, że film ten zawierał połączenie “travel porn, wealth porn and soft-core actual porn”, a więc pokazał dokładnie to, czego pragnęła i za czym szczególnie tęskiła zamknięta w domach w szczycie pandemii widownia.
Treści popularne w mediach społecznościowych często stanowią podobną mieszankę różnych rodzajów seksualnej i nieseksualnej pornografii.
Wśród znajdujących się w mojej bańce mediów społecznościowych konserwatywnych psychologów ewolucyjnych bardzo modne są ostatnio badania i analizy kwestii statusu społecznego (cynik stwierdziłby, że ich fiksacja na tym punkcie wynika z dysonansu poznawczego pomiędzy relatywnie niskim statusem społecznym a przeświadczeniem o przynależności do intelektualnej elity).
Jednak jeszcze w latach 30. klasyk literatury samorozwoju Dale Carnegie w bestsellerze Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi pisał, cytując dwóch innych wielkich myślicieli:
Zygmunt Freud powiedział, że wszystko, co robimy wynika albo z pobudek seksualnych, albo z chęci bycia wielkim.
John Dewey, jeden z największych filozofów Ameryki, ujął to trochę inaczej. Otóż dr Dewey powiedział, że ukrytym motorem ludzkiej natury jest “żądza bycia ważnym”.
Zapamiętaj te słowa: “żądza bycia ważnym”. To wielkie słowa.
Większość wymienionych powyżej rodzajów nieseksualnej pornografii jest bezpośrednio związana z funkcjonującymi obecnie sygnałami wysokiego statusu społecznego. Psychologia ewolucyjna może nam łatwo wyjaśnić, dlaczego tak uwielbiamy je oglądać.
Od wieków jesteśmy wyczuleni na sygnały wysokiego statusu społecznego. Jednak przez znaczną większość historii mogliśmy oglądać je jedynie na własne oczy: albo samemu należąc do elity, albo co najmniej do wyższej klasy średniej, mającej osobisty kontakt z przedstawicielami elity. Dla średniowiecznego chłopa król i szlachta z jego otoczenia byli niczym Yeti - mogli jedynie opowiadać sobie o nich historie.
Dopiero od około stu lat dysponujemy wysokiej jakości drukiem, kinematografią i telewizją - technologiami dostarczającymi naszym oczom fotorealistyczne obrazy sytuacji, miejsc, osób i przedmiotów których w rzeczywistości nie mamy przed oczami. W ten sposób, oglądając nieseksualną pornografię uprawiamy mentalną masturbację, zaspokajając w sztuczny sposób potrzeby związane ze statusem społecznym.
Samodoskonalenie to masturbacja
Najbardziej zawoalowanym i nieoczywistym rodzajem nieseksualnej pornografii jest pornografia intelektualna. Pierwszą kategorią jaką można do niej zaliczyć są kiepskiej jakości poradniki samorozwoju, które zamiast motywować do zmian i rozwoju, pozostawiają nas jedynie w poczuciu samouwielbienia:
Kto pamięta Tylera Durdena z Fight Clubu?
Samodoskonalenie to masturbacja, natomiast samodestrukcja…
Kamil Stanuch, inwestor i autor newslettera, znany m.in. z tego, że potrafi przeczytać kilkadziesiąt książek rocznie powtarza jak mantrę, że “czytanie to usankcjonowana społecznie prokrastynacja”.
Strategią, która może pomóc z tym problemem jest szczególnie uważne dobieranie lektur o samorozwoju: decydowanie się na sprawdzone i uznane pozycje oraz traktowanie nowych publikacji otoczonych medialnym hype’m z odpowiednią rezerwą. Lektura samorozwojowego gniota może bowiem w najlepszym razie okazać stratą kilku godzin, w najgorszym zaś narobić więcej szkód niż pożytku.
Do drugiej kategorii możemy zaliczyć wszelkiego rodzaju lektury, które zamiast uczyć nas czegoś nowego, utwierdzają nas w naszych obecnych przekonaniach i stanie wiedzy. Pod względem intelektualnym jest to podejście na poziomie inżyniera Mamonia z Rejsu:
Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.
Dotyczy to szczególnie dziedzin spoza nauk ścisłych, w których współistnieje wiele konkurujących prądów, metod i teorii których nie da się jednoznacznie udowodnić lub obalić metodą naukową, takich jak np. filozofia i polityka, szczególnie popularnych wśród czytelników płci męskiej:

Czytając dzieła filozofów i polityków z którymi się zgadzamy również uprawiamy mentalną masturbację: gratulując autorowi - “Brawo, świetnie pisze, rzeczywiście tak jest!” - gratulujemy tak naprawdę samym sobie - “Zgadzam się z wielkim filozofem → rozumiem jego mądrość → jestem (niemal) tak mądry jak on - a na pewno mądrzejszy od tych, którzy nie czytali i nie rozumieją jego geniuszu”.
Jako gospodarczy liberał pewnego dnia uznałem, że wypadałoby mi przeczytać w oryginale dzieła Adama Smitha, Ludwiga von Misesa i Miltona Friedmana. Może ich lektura sprawiłaby, że w politycznych pyskówkach mógłbym sięgać po lepsze argumenty i dałaby mi możliwość “masakrowania” zwolenników socjalizmu i etatyzmu? Ostatecznie porzuciłem jednak ten pomysł, uznawszy, że byłaby to właśnie mentalna masturbacja.
Nie twierdzę oczywiście, że czytanie o filozofii i polityce jest zawsze stratą czasu i mentalną masturbacją. Uważam jednak, że warto jednak sięgać po treści spoza strefy komfortu, autorstwa filozofów i polityków o poglądach innych od naszych własnych. Zdobyta w ten sposób nowa wiedza może stać się antytezą wobec tezy (naszych obecnych poglądów), co w procesie Sokratejskiej dialektyki może poprowadzić nas do syntezy obejmującej zarówno tezę jak i antytezę, a w konsekwencji lepszego zrozumienia świata.
Szczęście to bullshit, natomiast status społeczny…
Motywacje związane ze statusem społecznym działają na nas bardzo silnie. David Pinsof, socjolog ewolucyjny, autor świetnego, acz bardzo cynicznego newslettera Everything is Bullshit oraz współautor popularnej gry karcianej Cards Against Humanity (znanej w Polsce jako Loża Szyderców) podsumowuje to w następujący sposób: tak naprawdę nie chcemy być szczęśliwi; perspektywa osiągnięcia szczęścia nie jest tym, co naprawdę motywuje nas i wpływa na nasze codzienne wybory, a szczęśliwe chwile i wspomnienia to jedynie przyjemne niespodzianki, momenty w których wydarzyło się coś lepszego niż oczekiwaliśmy. Chcemy mieć więcej i żyć lepiej niż inni, potrafimy współpracować i wspierać się nawzajem, ale głównie po to, by to nasza grupa lub społeczność miała się lepiej niż inne grupy i społeczności. Interesujemy się (szczególnie przeglądając media społecznościowe) nie tym, co przydatne i użyteczne, a tym, co daje nam przewagę w kontaktach społecznych: pozwala się dopasować do grupy oraz zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Na pierwszy rzut oka media społecznościowe kojarzą się z wysokim statusem społecznym: pięknymi i bogatymi influencerami i celebrytami.
Jednak to skojarzenie jest błędem poznawczym: po pierwsze, celebryci nierzadko zatrudniają cały sztab ludzi do prowadzenia za nich profili społecznościowych. Po drugie, nawet aktywne zaangażowanie w produkcje treści, np. prowadzenie spotkań na żywo nie oznacza automatycznie, że influencer jest także aktywnym konsumentem innych treści.
Po kilku miesiącach pisania newslettera mogę nawet powiedzieć, że zależność jest odwrotna: im więcej piszę, tym mniej czytam - obie czynności wymagają poświęcenia czasu z ten samej, ograniczonej puli wolnego czasu, który można przeznaczyć na indywidualne zajęcia przy komputerze.
Badanie Institute for Family Studies wykazało korelację pomiędzy zbyt intensywnym korzystaniem z mediów społecznościowych a występowaniem problemów małżeńskich:
The link between smartphones and relationship quality remains significant in a multivariate model controlling for a range of factors such as age, gender, race, education, income, and whether couples have children. Holding all these factors constant, couples who experience phone distractions are about 70% less likely than other couples to be very happy with their marriage. Moreover, the odds of a future divorce perceived by these couples is four times higher than it is among couples who do not have a phone problem.
Szczególnie ciekawym wynikiem badania jest analiza częstości nadużywania mediów społecznościowych w różnych grupach społecznych:
Powyższe wyniki wskazują, że nadużywanie mediów społecznościowych jest częstsze wśród grup o niższym statusie społecznym - o niskich dochodach, gorszym wykształceniu, ze zmarginalizowanych mniejszości rasowych.
Sam od jakiegoś czasu staram się ograniczyć spożywanie niezdrowego, śmieciowego jedzenia, w czym pomaga mi kojarzenie nadużywania go z niskim statusem społecznym. Myśląc o powyższych wynikach badań można w podobny sposób pomóc sobie uniknąć nadużywania mediów społecznościowych.
Wcześniejsze porównania do hazardu, alkoholu i pornografii również można wykorzystać w ten sposób. Hazard i alkohol mogą na pierwszy rzut oka kojarzyć się z wysokim statusem społecznym - kimś pokroju Jamesa Bonda, siedzącego ze szklanką Martini z wódką (wstrząśniętym, nie mieszanym) przy stoliku do bakarata w kasynie w Monte Carlo. Jednak bardziej realistycznymi, znanymi z naszego podwórka przykładami osób nadużywających hazardu i alkoholu mogą być osoby o najniższym statusie - biedny emeryt przegrywający ostatnie grosze na automatach w blaszanej budzie oklejonej kolorowymi foliami i szyldem typu “JACKPOT 24H”, oraz bezdomny alkoholik śpiący na dworcu. Podobnie prezentuje się stereotyp osoby nadużywającej pornografii - samotny, nieatrakcyjny i sfrustrowany nieudacznik wgapiony w ekran komputera w brudnym pokoju w piwnicy domu swoich rodziców.
Z mediów społecznościowych, tak samo jak z hazardu, alkoholu i pornografii, można korzystać w sposób odpowiedzialny i zrównoważony. Jednak gdy następnym razem sięgniesz po smartfon w nieodpowiedniej chwili pomyśl, że zachowujesz się jak ktoś, kto nadużywa hazardu, alkoholu i pornografii - osoba o niskim statusie społecznym.
Czytaj dalej: Epizod 3: Ucieczka od wolności
Jeśli podoba Ci się ten tekst i koncepcja newslettera, zapraszam do subskrybowania oraz udostępnienia. Komentarze i sugestie mile widziane - zapraszam również do kontaktu przez Facebook lub LinkedIn.
Interesujący tekst. A myślałem, że na polskim Substacku nic się nie dzieje :)