Media Aspołecznościowe Ep. 3: Ucieczka od wolności
Gospodarka uwagi, wiedza a działanie, kosmici i AI
Z serii Media Aspołecznościowe
Epizod 3: Ucieczka od wolności
W tym odcinku Mediów Aspołecznościowych postanowiłem opisać kilka tematów, które nie zmieściły mi się w poprzednich częściach. Będzie to luźna opowieść o tym, skąd wzięły się media społecznościowe, dlaczego obecnie działają w znany nam już sposób i dokąd zmierzają w przyszłości.
Czas potrzebny na przeczytanie: ok. 10 min.
200 lat gospodarki uwagi
Książka Cala Newporta, którą podsumowałem w pierwszej części, rozpoczyna się i kończy typowym dla dyskursu o mediach społecznościowych lamentem o rozkładzie więzi społecznych, narastającym indywidualizmie i samotności. Jednak bardzo podobnie zaczyna się napisana 10 lat wcześniej, w czasach sprzed mediów społecznościowych, Inteligencja społeczna psychologa Daniela Golemana (autora bestsellera Inteligencja emocjonalna): niektóre zdania brzmią jakby wyjęto je z książki Newporta i zamieniono “media społecznościowe” na “internet i poczta elektroniczna”. Goleman narzekał też, że w tamtych czasach (kilkanaście lat temu) przeciętny mieszkaniec kraju rozwiniętego spędzał około czterech godzin przed telewizorem.
Niespełna 200 lat temu Benjamin Day, wydawca brukowca New York Sun, zrozumiał, że można odwrócić paradygmat tradycyjnej prasy polegający na tworzeniu wartościowego produktu, którego czytelnicy będą w stanie zapłacić odpowiednią cenę pokrywającą koszt produkcji. Można bowiem zamieścić w gazecie więcej reklam i sprzedawać ją niemal za darmo. W ten sposób to uwaga czytelników staje się produktem, który wydawca uzyskuje od nich, a następnie odsprzedaje prawdziwym klientom - reklamodawcom.
To właśnie ten moment był początkiem gospodarki uwagi, mechanizmu stanowiącego o dzisiejszym sukcesie mediów społecznościowych, które, podobnie z resztą jak radio i telewizja naziemna, również dostępne są de facto za darmo.
W czym pomaga ta wiedza? Narzekanie, że “kiedyś to było, nie to co tera” utwierdzające nas przekonaniu, że nasze pokolenie jest albo wyjątkowo słabe i nieudolne, albo ma wyjątkowego pecha jest bardzo deprymującym i szkodliwym w skutkach błędem poznawczym. Z wyzwaniami nowoczesności łatwiej jest radzić sobie rozumiejąc, że czasami stanowią one kolejną odsłonę podobnych problemów przeżywanych wcześniej przez poprzednie pokolenia.
Ucieczka od wolności, ucieczka od działania
Psycholog i filozof Erich Fromm (ten od “mieć czy być”) w wydanej w latach 40. książce Ucieczka od wolności opisuje zmiany społeczne postępujące od wieków (od renesansu do czasów współczesnych) polegające na narastającym liberaliźmie i indywidualiźmie. Wg Fromma, osiągnięcie w XX. wieku przez wiele rozwiniętych społeczeństw negatywnej wolności - “wolności od” było dla wielu ludzi nie do zniesienia. Ich decyzja o ucieczce od wolności - oddaniu jej nowym autorytarnym ruchom politycznym - była wg Fromma przyczyną światowej tragedii nazizmu i komunizmu.
Do podobnych wniosków doszedł Eric Hoffer, amerykański filozof i kolejny Transhumanista - swoje największe dzieło Prawdziwy wyznawca napisał pracując jako robotnik portowy. Przeanalizował w nim mechanizmy powstawania populistycznych ruchów masowych. Wcześniejsza konkluzja Fromma odnosi się do przedwojennych totalitaryzmów, natomiast opis Hoffera zaskakująco trafnie opisuje wszystkie rodzaje populizmów, nawet tych z którymi dziś mamy do czynienia na co dzień.
Trudnej do zniesienia i powodującej ucieczkę od niej negatywnej “wolności od” Fromm przeciwstawia pozytywną “wolność do” - spontaniczną realizację własnego “ja”, sprawowanie pełnej kontroli nad własnym życiem i niezależność od społecznych i kulturowych nacisków.
Dziś Fromm, gdyby żył, na pewno stwierdziłby, że to bezmyślne przewijanie ekranu aplikacji społecznościowych jest obecnie głównym sposobem ucieczki od wolności. Mając jednak świadomość tego, że wizja społeczeństwa w pełni oświeconego w myśl koncepcji wolności pozytywnej to utopia, możemy jedynie retorycznie zapytać, czy lepiej żyć w społeczeństwie, które ucieka od wolności marnując czas przed ekranem, czy popierając nazizm, komunizm lub inny populizm. Z drugiej jednak strony trudno nie dostrzec wpływu mediów społecznościowych na radykalizację nastrojów politycznych.
Współczesne problemy z ucieczką od wolności, mediami i pornografią dobrze podsumowuje tajemniczy bloger The Last Psychiatrist w swojej długiej i bardzo dziwnej książce Sadly, Porn wydanej pod pseudonimem Edward Teach.
Wg Teach’a/TLP, czymś, co popycha człowieka do działania jest fantazja: wyobrażamy sobie siebie jako kogoś atrakcyjniejszego, bogatszego, lepszego, a następnie działamy tak, by te marzenia stały się rzeczywistością. Współcześnie jednak mamy powszechny dostęp do pornografii, która zabija nasze prawdziwe, wewnętrzne fantazje i zastępuje je fantazjami stworzonymi i narzuconymi przez kogoś innego.
Nie dotyczy to wyłącznie sfery seksualnej. W poprzedniej części pisałem o wszechobecności różnego rodzaju pornografii w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Teach/TLP również uważa, że całość przekazu medialnego pełni funkcję pornografii, która w różnych obszarach życia wypiera prawdziwe, autentyczne fantazje i w ten sposób uniemożliwia działanie.
Stąd właśnie kryzys wolnej woli: wszechobecny przekaz medialny którym bombardowani jesteśmy od dzieciństwa sprawia, że trudno o prawdziwie autentyczne i własne fantazje - większość, jeśli nie całość naszych pragnień jest czymś narzuconym przez innych. Teach/TLP twierdzi wręcz, że obecnie możemy mieć problem z uznawaniem za rzeczywiste sytuacji i emocji, które nie zostały “spornografizowane” - przedstawione i skonsumowane przez nas w przekazie medialnym.
Łączy się to z innym poruszanym przez Teach’a/TLP motywem - konfliktem pomiędzy wiedzą a działaniem. Nie można być jednocześnie wszechmocnym i wszechwiedzącym. Współczesny człowiek mając do wyboru wiedzę lub działanie, często wybiera wiedzę, na przykład w postaci wyprodukowanej i narzuconej przez media fantazji. Jednocześnie liczy na to, że działanie podejmie za niego jakaś forma siły wyższej - władza, państwo, społeczeństwo.
Psycholog ewolucyjny Geoffrey Miller uwzględnił ten motyw w swoim interesującym wyjaśnieniu paradoksu Fermiego (czyli dlaczego jeszcze nie zauważyliśmy obecności inteligentnych kosmitów). Znacznie łatwiej i taniej jest tworzyć gry i filmy o lotach w kosmos (wiedza / narzucone fantazje) niż naprawdę to robić (działanie). Dlatego cywilizacja inteligentnych kosmitów, podobnie jak my, zamiast z pełnym zaangażowaniem zająć się eksploracją kosmosu być może utknęła w pułapce mediów społecznościowych, gier i wirtualnej rzeczywistości.
Mechanizm tej pułapki został zbadany przez zespół ekonomisty Leonarda Bursztyna. Kwota rzędu kilkudziesięciu dolarów przekonałaby użytkowników Instagrama i Tiktoka do usunięcia konta, jednak Ci sami użytkownicy byliby w stanie zapłacić z własnej kieszeni za to, by konta usunęli też inni. Dla lwiej części użytkowników motywacją do pozostania na platformie jest więc nie jej użyteczność, ale potrzeba dostosowania się do norm społecznych oraz FOMO - lęk przed tym, że coś nas ominie.
Media aspołecznościowe
Historia mediów społecznościowych przypomina trochę historię kapitalizmu. Rewolucja przemysłowa, powstanie fabryk i wielkich prywatnych przedsiębiorstw zniszczyło monopol państw, arystokracji i burżuazji na prowadzenie wielkich przedsięwzięć oraz zdobywanie i gromadzenie majątku (oraz wysokiego statusu społecznego). W podobny sposób, media społecznościowe zniszczyły monopol tradycyjnych mediów na promowanie i lansowanie utworów, twórców i tworzenie gwiazd i celebrytów. To właśnie w mediach społecznościowych rozpoczynało karierę wielu z najbardziej znanych współczesnych mainstreamowych muzyków takich jak Justin Bieber, Billie Eilish, The Weeknd i Shawn Mendes. W obu przypadkach nastąpiła demokratyzacja - hermetyczna kasta monopolistów została wyparta przez system, w którym to zwykli ludzie - konsumenci - oddolnie kupowali i promowali produkty, usługi i utwory artystów.
Jednak rozwój kapitalizmu doprowadził do powstania globalnych korporacji, karteli, trustów i oligopoli, wyzysku pracowników i wszystkich innych grzechów kapitalizmu nieustannie przypominanych do dzisiaj przez krytyków z lewej strony sceny politycznej. System z początku demokratyczny stał się karykaturą demokracji, w której bogaci coraz bardziej bogacą się, a biedni są coraz biedniejsi.
W podobny sposób media społecznościowe uległy profesjonalizacji - algorytmy promują najpopularniejsze treści tworzone przez profesjonalnych influencerów kosztem treści tworzonych i udostępnianych przez osoby z naszej społeczności. W ten sposób współczesne media społecznościowe stały się mediami aspołecznościowymi: karykaturą i cieniem samych siebie z początkowego okresu istnienia.
Inwestorka i publicystka Li Jin opisuje ten problem jako spektrum “Love - Fame” - miłości i sławy:
Media społecznościowe według Jin są oparte na “fame”, jako platformy dostarczające konsumentom - followersom - treści tworzone przez profesjonalnych twórców - influencerów. Natomiast aplikacje społecznościowe oparte na “love” to według Jin “sieci społecznościowe” (social networking) - umożliwiają tworzenie społeczności internetowych i ułatwiają kontakty międzyludzkie, podobnie jak wspominane z tęsknotą przez pierwsze generacje internautów BBSy, komunikatory typu GaduGadu czy fora internetowe oparte na technologii PhpBB2 by Przemo.
Duże platformy jak Facebook i X/Twitter zawierają funkcjonalności oparte zarówno na “love” jak i “fame”. Samo w sobie stanowi kolejny element pułapki mediów społecznościowych: korzystanie z platformy, która uczy i bawi to ryzyko tego, że myśląc, że robimy to pierwsze będziemy naprawdę robić to drugie.
Sam przekonałem się o tym budując dom - przeglądając Facebookowe grupy o tematyce budowlanej dowiedziałem się bardzo wiele, dzięki czemu uniknąłem wielu błędów podczas budowy i zaoszczędziłem naprawdę sporo dzięki wiedzy o realnych kosztach materiałów i usług budowlanych. Jednak to właśnie wtedy wyrobiłem sobie szkodliwy nawyk sprawdzania “co na Facebooku” wielokrotnie w ciągu dnia i zacząłem tracić w ten sposób tracić coraz więcej czasu, oglądając mnóstwo innych niepotrzebnych rzeczy zaprezentowanych przez algorytm.
Optymalnym modelem biznesowym dla “fame” są reklamy, natomiast dla “love” to płatne subskrypcje. Obecnie duże platformy skręcają jednak coraz bardziej w stronę “fame”, ponieważ:
Model biznesowy oparty na reklamach nie skaluje się wystarczająco dobrze dla funkcjonalności “love”.
Użyteczność platform opartych na dwustronnych relacjach będących odzwierciedleniem znajomości ze świata rzeczywistego (“love”) nie rośnie wraz z dołączaniem do platformy nowych użytkowników - w pewnym momencie wszyscy potencjalni użytkownicy z grona rzeczywistych znajomych są już na platformie i granica zasięgów w tym modelu zostaje osiągnięta.
Treści tworzone i udostępniane przez znajomych (“love”) nie są w stanie przykuć użytkownika do ekranu na dłużej. Dlatego platformy początkowo oparte na sieciach społecznościowych wprowadziły funkcjonalności “fame”: uruchomiły funkcje obserwowania osób niebędących znajomymi (np. Facebook, LinkedIn), a następnie zmieniły nastawy algorytmów serwujących użytkownikom treści tak, by widzieli mniej zasobów tworzonych i udostępnianych przez znajomych oraz obserwowanych influencerów oraz więcej treści popularnych w skali globalnej, które “mogą Cię zainteresować” (np. Twitter/X pod rządami Elona Muska).
Najnowszym trendem, jaki zauważyłem jest kombinacja modeli biznesowych opartych na subskrypcjach i reklamach: oferowanie subskrypcji usuwających reklamy przez Youtube, Facebook i Instagram oraz tańsze subskrypcje z reklamami na platformach streamingowych zajmujących niszę pomiędzy mediami społecznościowymi a tradycyjnymi.
Warto jeszcze tu zwrócić uwagę na pominięty przez Jin ale zyskujący ostatnio na popularności model subskrypcji twórców. W odróżnieniu od typowej subskrypcji optymalnej wg Jin dla produktów “love” polegającej na stałej opłacie za dostęp do produktu lub platformy, subskrypcja twórców polega na płaceniu tylko twórcom prac, których cenimy i chcemy wspierać, za pośrednictwem platformy pobierającej stosowną prowizję.
Model ten działa dobrze w trybie “fame”, tworząc kanał, którym gotówka płynie (niemal) bezpośrednio od odbiorców do twórców. Na początku usługi subskrypcji twórców zapewniały zewnętrzne platformy do ich obsługi takie jak Patreon czy polski Patronite. Później jednak pojawiły się nowe platformy społecznościowe integrujące funkcję medium społecznościowego z subskrypcjami twórców takie jak OnlyFans czy Substack (którego właśnie czytacie). Facebook i Instagram również niedawno uruchomiły podobną funkcjonalność.
Model subskrypcji twórców wywraca całkowicie ekonomię zarabiania w mediach społecznościowych. Twórcy muzyki i filmów często narzekają na to, jak mało Youtube i Spotify płacą za jedno odtworzenie utworu i jak dużą część przychodów zatrzymują dla siebie. Ci, którzy utrzymują się z zarobków na tych platformach muszą wiec być w stanie wygenerować miliony wyświetleń i subskrypcji, co czasami wymusza tworzenie niskiej jakości clickbaitowego lub populistycznego kontentu. Natomiast przy subskrypcji twórców, do uzyskania przyzwoitego dochodu może wystarczyć 1000, lub nawet tylko 100 odbiorców gotowych zapłacić więcej za dostęp do wysokiej jakości treści dopasowanych do ich zainteresowań i potrzeb.
Wracając do wcześniejszych rozważań o odpowiedzialnym korzystaniu z mediów społecznościowych: wygląda na to, że od spektrum “love” - “fame” ważniejszy jest model biznesowy. Aplikacje społecznościowe w modelu subskrypcji wydają się bardziej korzystne: albo wspomagają kontakty w rzeczywistych sieciach społecznościowych (“love”), albo dostarczają wysokich jakości treści dopasowanych do oczekiwań (“fame”). Natomiast korzystając z “darmowych” platform, za korzystanie z których płacimy oglądając reklamy, należy zachować szczególną ostrożność.
Social fiction
Parę akapitów wyżej porównałem problem mediów aspołecznościowych do dzikiego kapitalizmu z przełomu XIX i XX wieku. Wiemy jednak, że historia kapitalizmu nie zakończyła się wtedy: po nieudanych dwudziestowiecznych eksperymentach z socjalizmem i komunizmem pojawił się neoliberalizm, łączący kapitalistyczny wolny rynek z silnym państwem tworzącym i egzekwującym regulacje, stojącym na straży praw pracowniczych i rozbijającym monopole. System ten przyjął się w większości państw rozwiniętych, i tak jak w przypadku demokracji, dostrzegamy jego bolączki jednocześnie akceptując, że dotąd nie wymyślono niczego, co lepiej sprawdziłoby się w praktyce. Czy media społecznościowe czeka w przyszłości podobna ewolucja w kierunku zrównoważonego, kompromisowego rozwiązania?
Jason Parham z portalu Wired twierdzi, że w związku z powyższym procesem millenialsi pamiętający początki mediów społecznościowych są zniechęceni tym, w jakim kierunku podążają zmiany, ale nie ma dla nich alternatywy - opuszczają Facebooka i Twittera ale nie mają już dokąd pójść. W ten sposób problem nadmiernego korzystania z mediów społecznościowych być może rozwiąże się sam, przynajmniej dla millenialsów.
We wspomnianej wcześniej hipotezie dotyczącej paradoksu Fermiego Geoffrey Miller spekuluje, że kultury hedonistyczne skazane są na wyginięcie z powodów demograficznych, dlatego pierwszy kontakt między ludzkością i kosmitami w przyszłości może nie być dialogiem cywilizacji oświeconych technokratów, a religijnych fundamentalistów, gdyż tylko te odłamy cywilizacji przetrwają katastrofę demograficzną.
Blogerka Tove K rozwija tę wizję, przewidując, że w przyszłości cywilizacja ludzka będzie bardziej religijna, czarnoskóra i zacofana technologicznie. Tove podkreśla wielki sukces obecnej zachodniej cywilizacji technicznej jakim było zastąpienie wojen rywalizacją na arenie gospodarczej i sugeruje, że jeśli nie rozwiążemy problemów demograficznych w krajach rozwiniętych, historia zatoczy koło i powtórzy się to, co ludzkość przeżyła już w XIX. i XX. wieku: rozwój cywilizacji nietechnicznych → wojny → rozwój technologii → rozwój cywilizacji technicznych.
Jednak nie wszyscy wróżą upadek mediów społecznościowych. James Currier z funduszu Venture Capital NfX opisał szczególny wpływ, jaki wywierają na nasze życie sieci społecznościowe do których należymy. Obecnie decydujący wpływ mają społeczności związane z kluczowymi okresami i wydarzeniami: rodzina, szkoła, pierwsza praca, małżeństwo oraz miejsce zamieszkania. Jeśli chodzi o społeczności internetowe, pomimo ich istnienia od przeszło 20 lat nadal nie wywierają one na nas istotnego wpływu. Currier uważa jednak, że w ciągu najbliższych 50 lat będą zyskiwały na znaczeniu.
Sam Altman z OpenAI - najgłośniejsze nazwisko ostatnich tygodni - już kilka lat temu zwrócił uwagę na bardzo istotną rolę, jaką media społecznościowe pełnią w kontekście transformacji AI.
Wielu futurystów i (prawdziwych) transhumanistów z Rayem Kurzweilem na czele wierzy w nadejście technologicznej osobliwości technologicznej (singularity): momentu, w którym nastąpi gwałtowny rozwój sztucznej superinteligencji, która będzie w stanie rozwiązać wszystkie problemy ludzkości. Miałoby też wtedy dojść do zespolenia świadomości ludzkiej z komputerową.
Według Altmana, osobliwość nie będzie jednak rewolucją tylko ewolucją, która już się rozpoczęła: algorytmy od dawna mówią nam, co myśleć, robić i kupować. Nie potrzebujemy do tego chipów w mózgu od Neuralinka Elona Muska, funkcję interfejsu mózgowo-komputerowego pełnią bowiem między innymi właśnie media społecznościowe.
Altman twierdzi, że postępu nie można zatrzymać, a ludzkość zyska wyjątkową możliwość zaprojektowania swoich następców - nowego gatunku inteligentnych cyfrowych bytów. Powinna więc wykorzystać tą sposobność, by zapewnić możliwość życia w symbiozie ze sztuczną inteligencją. W przeciwnym przypadku ludzie mogą przegrać ewolucyjne starcie z AI i przejść do historii jak wszystkie poprzednie gatunki Homo przed nadejściem Homo Sapiens.
Jeśli podoba Ci się ten tekst i koncepcja newslettera, zapraszam do subskrybowania oraz udostępnienia. Komentarze i sugestie mile widziane - zapraszam również do kontaktu przez Facebook lub LinkedIn.