Tajemnice Manosfery. Ep. 3: How I Met Your Mother
Filozofia samorozwoju PUA - artystów podrywu
Z serii Tajemnice Manosfery
Epizod 3: How I Met Your Mother
W tym odcinku Tajemnic Manosfery opiszę filozofię samorozwoju PUA, czyli PickUp Artists - artystów podrywu: najmniej znany aspekt ich działalności, mający jednak kluczowe znaczenie dla inceli próbujących wyjść ze stanu mimowolnego celibatu. Padnie też odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy w ten sposób mężczyzna może poznać przyszłą matkę swoich dzieci?
Czas potrzebny na przeczytanie: ok. 14 min.
Z pamiętnika incela - cz. 4
Poznawszy teorie i metody PUA uznałem wiele z nich za absurdalne i niezgodne z wyznawanymi wartościami, inne jednak dawały do myślenia...
W głowie kłębiło się wiele pytań. Czy to możliwe, żeby chłopak niemający prawie żadnego doświadczenia z dziewczynami stał się odważny i pewny siebie? Czy podchodząc do nieznajomej dziewczyny nie wyszedłbym na durnia? Czy nie jest tak, że te metody działają tylko w wykonaniu bardzo atrakcyjnych lub bogatych mężczyzn? Czy w ten sposób można poznać fajną i wartościową dziewczynę i znaleźć miłość?
W brytyjskim programie komediowym “Balls of Steel” duet Pain Men podejmował się bolesnych wyzwań typu przytrzaśnięcie ręki we wnykach lub pułapce na myszy. Pytani przez prowadzącego o to, czy nie sądzą, że tym razem zrobią sobie sobie poważną krzywdę, odpowiadali zawsze: “There’s only one way to find out!”.
Podobnie jak Pain Men, uznając że nie mam nic do stracenia postanowiłem zaryzykować i wypróbować w praktyce te metody PUA, które uznałem za najbardziej sensowne. Jednak szybko okazało się, że między teorią a praktyką jest ogromna różnica…
Podejście do podchodzenia
Standardowo pierwszym etapem rozwoju PUA było przełamanie lęku przed podchodzeniem do dziewczyn. Najpopularniejszym sposobem były wspólne wyjścia początkujących PUA, którzy wzajemnie motywowali się do podchodzenia oraz samą obecnością wywierali presję pomagającą się przełamać.
Dla hardkorowców poszukających ostatecznego rozwiązania kwestii lęku przed podchodzeniem powstał Demonic Confidence, trwający 21 dni program składający się z serii wyzwań polegających na wykonywaniu dziesiątek podejść o rosnącym poziomie trudności (od pytania o godzinę do zaproponowania od razu seksu) oraz innych zadań wymagających wyjścia ze strefy komfortu (np. “zamów w restauracji i zjedz coś niedobrego”). Niewielu decydowało się na wykonanie programu w całości, ale nawet wyrywkowe wykonywanie niektórych wyzwań bywało pomocne.
Fatalne zauroczenie
Czasami przed pierwszym etapem występował etap zerowy, wymagany gdy nowicjusz oświadczał, że przede wszystkim chciałby dowiedzieć się jak poderwać koleżankę która podoba mu się już od dłuższego czasu. PUA od razu delikatnie proponowali wybić sobie z głowy taki pomysł, ze względu na wspomniane przeze mnie w poprzedniej części zjawisko friendzone i trudności z “przeramowaniem” takiej relacji (nawiązując do teorii ram interpretacyjnych opisanej przez Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego).
Czasami jednak nowicjusz pomimo braku bliższej relacji był już bardzo zaangażowany emocjonalnie. Jak wcześniej wspominałem, tego typu zauroczenia przytrafiały mi się w podstawówce i gimnazjum - o ile w tym wieku mogły być one czymś normalnym, o tyle przypadku dorosłych facetów świadczyły one o braku dojrzałości emocjonalnej. PUA nazywali ten stan oneitis (od “the one” - ta jedyna i “-itis” - końcówki oznaczającej chorobę, zapalenie).
Metodą leczenia oneitis miało być oczywiście podchodzenie i poznawanie innych dziewczyn. Argumentem przekonującym pacjenta do rozpoczęcia terapii tą metodą była możliwość zdobycia umiejętności, doświadczenia i pewności siebie, które miałyby później pomóc mu podbić serce jego wybranki. Jednak po rozpoczęciu terapii pacjent często dostrzegał, że “tego kwiatu jest pół światu”, co prowadziło do wyleczenia z oneitis.
W przypadku w miarę atrakcyjnych chłopaków pozbawionych większych problemów społecznych i psychicznych samo przełamanie się i podchodzenie było game changerem który od razu otwierał przed nimi wachlarz nowych możliwości. Jednak większość nowicjuszy przychodziło z bagażem kompleksów i problemów, i aby osiągnąć sukces musiało włożyć trochę więcej pracy w samorozwój i zadbanie o atrakcyjność.
Jednym z celów samorozwoju PUA było stanie się interesującym mężczyzną z którym można porozmawiać na ciekawe tematy. Wskazane było posiadanie hobby i rozwijanie kontaktów poza społecznością PUA. We wspomnianym w poprzednim epizodzie Szybkim Billu Kasia Sobczyk śpiewała:
Przestań działać jednostajnie, porozmawiaj o Einsteinie
(…) dobrze czasem zmienić styl (daję słowo)
Chcesz omotać mnie, to powiedz czemu lata odrzutowiec?
Jednak ważniejszym celem samorozwoju było osiągnięcie odpowiedniego stanu wewnętrznego.
Liczy się wnętrze
Opisując w poprzedniej części metody i techniki skupiłem się na tym, co PUA robi i mówi, tzw. outer game. Jednak każda metoda zakłada, że fundamentem na którym opiera się jej skuteczność jest inner game, czyli stan wewnętrzny. W podejściu bezpośrednim aspekt outer game jest zmarginalizowany, directowcy stawiali niemal wyłącznie na rozwój inner game - “nie ważne co zrobisz lub powiesz, ważne jak”.
W celu poprawy inner game, PUA korzystali z materiałów i technik popularnych w świecie szeroko pojętego samorozwoju. Sięgali po bestsellery z dziedziny psychologii samorozwoju i motywacji (np. Obudź w sobie olbrzyma Anthony’ego Robbinsa czy Potęga teraźniejszości Eckharta Tolle), stosowali wizualizacje, afirmacje, modelowanie i przed przystąpieniem do działania starali się osiągnąć pożądany pozytywny stan świadomości.
Powyższe zdanie może brzmieć dwuznacznie, wypada więc zaznaczyć, że podczas gdy zwykli faceci spoza społeczności PUA potrafili pokonać lęk przed podchodzeniem za pomocą niezawodnych środków takich jak kilka browarów dla kurażu lub pół litra na biforze przed wyjściem do klubu, stosowanie przez PUA alkoholu i narkotyków w celu ułatwienia podrywania i uwodzenia było surowo wzbronione. Plamą na honorze było zarówno podrywanie po pijaku jak i uwodzenie pijanych kobiet.
Z podobnych rzeczy dopuszczalne były jedynie kofeinowe energy drinki lub stosowane przez kulturystów suplementy takie jak cynk i wyciąg z Tribulus terrestris mające zwiększać poziom testosteronu. Odpowiedni poziom tegoż miała również zapewnić rezygnacja z masturbacji. Testosteron był bowiem źródłem najlepszego, bo naturalnego wspomagacza procesów podrywania i uwodzenia - popędu seksualnego.
Dla młodych chłopaków koło dwudziestki tematyka samorozwoju była wtedy czymś naprawdę odkrywczym. Choć miałem kilku znajomych typu “Forbes 25 under 25” którzy już na studiach zakładali startupy lub przynajmniej poważnie myśleli o swoim rozwoju zawodowym i osobistym, większość studentów w tym czasie prawdopodobnie wyznawało filozofię odpowiedzialnego hedonizmu: po pierwsze zaliczyć studia, po drugie dobrze się bawić. Gdy kilka lat później tematyka samorozwoju królowała na LinkedIn i w korporacyjnych szkoleniach, ja pamiętałem wiele pojawiających się tam zagadnień jeszcze z czasów PUA. To właśnie wtedy poznałem i zacząłem stosować podstawowe zasady i metody samorozwoju takie jak niebranie do siebie krytyki, porównywanie się nie z innymi, a z obrazem samego siebie z przeszłości, wyznaczanie celów i planowanie ich osiągnięcia, wychodzenie ze strefy komfortu oraz dążenie do stania się najlepszą wersją samego siebie.
To ostatnie podejście było też wyrazem pragmatyzmu PUA w kwestii wyglądu i prezencji. W odróżnieniu od radykalnych inceli przejawiających defetyzm (frustrację z powodu kiepskiego wyglądu i przekonanie o braku możliwości poprawy) albo szukających sposobów na poprawienie trudnych do zmiany cech fizycznych takich jak wzrost czy rysy twarzy, PUA skupiali się na poprawie cech względnie łatwych do ulepszenia: ubiór, zapach (higiena, perfumy), fryzura, zdrowie (stomatologia, dermatologia) oraz kultura fizyczna (zrzucenie zbędnych lub wrzucenie brakujących kilogramów). Kwestie wzrostu i rysów twarzy adresowały anegdotyczne dowody w postaci historii o niskich lub brzydkich PUA których wady nie przeszkadzały im w skutecznym działaniu.
Kolejną kwestią w której PUA wyprzedzili o kilka lat świat korpo była moda na mindfulness:
Współcześnie promuje się mindfulness jako sposób medytacji zapewniający relaks oraz wpływający pozytywnie na zdrowie psychiczne. Natomiast dla PUA stan uważności, całkowitego skupienia na chwili obecnej, był optymalnym stanem do podrywania i uwodzenia. Osiągnięcie takiego stanu polepszało jakość interakcji oraz uciszało wewnętrzne dialogi zniechęcające do podchodzenia (tzw. excuzy) i zdecydowanego działania.
Dla zwolenników mocnych wrażeń istniał kolejny poziom wtajemniczenia, tzw. stan seksualny. Polegał on na połączeniu stanu uważności (mindfulness) z podnieceniem seksualnym. Osiągnięcie tego stanu wymagało umiejętności skupienia się na chwili bieżącej, dobrego stanu psychofizycznego i wysokiego poziomu testosteronu. Stan seksualny zapewniał PUA najwyższy poziom doznań i ponoć umożliwiał robienie rzeczy, które zwykłym śmiertelnikom i nawet części PUA wydawały się niemożliwe.
W kulturze możemy znaleźć opowieści świadczące o rzeczywistym istnienia zjawiska stanu seksualnego i związanych z nim sytuacji: to powszechny w muzyce tanecznej, teledyskach i filmach motyw przystojnego mężczyzny nawiązującego zmysłowy kontakt wzrokowy z atrakcyjną kobietą z którą następnie odbywa pełen pasji taniec. Przy bardziej swobodnej interpretacji takim śladem może być też znany wszystkim motyw “miłości od pierwszego wejrzenia”. Opis stanu seksualnego pojawia się nawet w powracającym w naszej opowieści o PUA niczym bumerang Szybkim Billu:
Patrzysz w oczy moje piwne, ręce zbytnio masz aktywne
I wyglądasz, jakbyś chciał mnie zjeść
Szczęście niejedno ma imię
Temat inner game i atrakcyjności można w jednym zdaniu podsumować następująco: człowiek atrakcyjny to człowiek szczęśliwy. Uważam, że ta zasada jest uniwersalna; dotyczy zarówno kobiet jak i mężczczyzn, we wszystkich sytuacjach życiowych - podrywania, uwodzenia, koleżeństwa, przyjaźni, relacji rodzinnych oraz zawodowych.
Stwierdzenie to może wydawać się sprzeczne z badaniem z 2011, które wykazało, że uczucie szczęśliwości (happiness) sprawia najlepsze wrażenie w przypadku kobiet i nienajlepsze w przypadku mężczyzn. W przypadku mężczyzn najbardziej atrakcyjnym uczuciem okazała się duma. Jednak szczęśliwość/radość i dumę możemy uznać za dwie strony tej samej monety: szczęścia rozumianego jako zadowolenie z życia.
Radość, czyli szczęście ekstrawertyczne, jest najbardziej atrakcyjna u kobiet. Każdemu facetowi na pewno zdarzyło się kiedyś zwrócić uwagę na dziewczynę o przeciętnej aparycji, która przykuwała uwagę swoją radością. Radość u mężczyzny jest nieatrakcyjna bo wydaje się być czymś niemęskim, wręcz kobiecym. Stąd być może wziął się homofobiczny stereotyp geja-wesołka.
Duma to szczęście introwertyczne: spokojne poczucie, że wszystkie potrzeby życiowe są zaspokojone i do szczęścia naprawdę niczego nie brakuje. Często cytowany przeze mnie Rob Henderson powiedziałby pewnie, że zarówno kobieca radość jak i męska duma są sygnałami wysokiego statusu społecznego.
Człowiek (mężczyzna lub kobieta) nieszczęśliwy: smutny, sfrustrowany, przerażony, wściekły jest po prostu emocjonalnie odpychający. Nowicjusze dołączający do społeczności często byli bardzo nieszczęśliwi i chcieli po prostu odnaleźć szczęście. Jednak uzależnienie szczęścia od sukcesów w podrywaniu i uwodzeniu to Paragraf 22: nieszczęśliwy, bo ma dziewczyny, nie ma dziewczyny bo nieszczęśliwy i nieatrakcyjny. Wg PUA szczególnie niekorzystną formą nieszczęścia jest postawa potrzebująca, tzw. needy, związana z presją i strachem przed odrzuceniem. Jednym z paradoksów rozwoju PUA jest to, że dopiero ci, którzy na drodze samorozwoju i doświadczenia przekonali się, że nie mając dziewczyny można być z siebie dumnym i szczęśliwym stawali się dla kobiet atrakcyjni.
Znajomość teorii samorozwoju i wdrażanie ich do swojego życia nie są jedyną metodą osiągnięcia przez PUA dobrego inner game, szczęścia i atrakcyjności. Do szczęścia prowadzi także praktyka: przełamanie strachu przed podchodzeniem, później pierwsze udane podejścia, miłe rozmowy, randki itd. To wszystko uruchamia mechanizm pozytywnego sprzężenia zwrotnego napędzającego do dalszego rozwoju i kolejnych prób. Sprzężenie to działa szczególnie silnie gdy po latach kompleksów i zaniedbań nareszcie widać zmiany w dobrym kierunku. Wiara w możliwość rozwoju oraz wsparcie innych PUA z jednej strony jeszcze bardziej wzmacniają pozytywne sprzężenie zwrotne, z drugiej stanowią koło zamachowe które pomaga przebrnąć trudniejsze chwile stagnacji i spadku motywacji - dolina rozczarowań na krzywej Gartnera - i ostatecznie wyjść na prostą - PUAskowyż produktywności:

Z pamiętnika (byłego) incela - cz. 5
Minęło półtora roku. W tym czasie moje życie odwróciło się o 180 stopni, zwłaszcza w kwestii relacji z kobietami. Co prawda nie osiągnąłem poziomu samca alfa który co tydzień sypia z inną dziewczyną (choć jak wielu facetów fantazjowałem o tym, nigdy chyba nie chciałem tego naprawdę), ale udawało mi się już w miarę regularnie poznawać i spotykać z poznanymi dziewczynami. Miałem też za sobą coś w rodzaju krótkiego związku. Wg kolegów PUA osiągnięcie takiego poziomu w półtora roku po rozpoczęciu niemal od zera świadczyło o relatywnie szybkim tempie rozwoju.
Końcówka listopada 2010. Andrzejki. Klub był pełny. Wchodząc na parkiet ujrzałem tańczącą na podeście dziewczynę. Ubrana skromnie, bez ostrego makijażu, ale miała w sobie coś, co sprawiało, że po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Nic podobnego nie przydarzyło mi się nigdy wcześniej, ani nigdy później.
Następne dwie godziny spędziliśmy bardzo przyjemnie, tańcząc i rozmawiając. Pamiętam, że wychodząc z klubu wiedziałem już, że wydarzyło się właśnie coś niezwykłego, nie wiedziałem jednak jeszcze co to było.
W grudniu spotkaliśmy się jeszcze trzy razy. Wiedziałem już, że poznałem kogoś naprawdę wyjątkowego. Podejście PUA odradzało jednak zaangażowanie emocjonalne oraz formalizację związku na tak wczesnym etapie relacji.
Byłem w kropce. Po raz pierwszy poczułem, że już nie mam ochoty podchodzić i poznawać innych dziewczyn. Zaczynałem czuć coś w rodzaju zauroczenia z czasów gimnazjum. Czy to choroba oneitis? Może powinniśmy zrobić sobie przerwę? Może powinienem mimo wszystko dalej spotykać się z innymi dziewczynami żeby nabrać dystansu?
W tamtym okresie jednym z najlepszych PUA w polskiej społeczności był niejaki Still. Podejście do uwodzenia Stilla, bardzo instynktowne i skupione na emocjach było dla mnie ważnym źródłem inspiracji. Starałem się traktować wszystkie źródła wiedzy o podrywaniu i uwodzeniu bardzo krytycznie, ale wtedy to właśnie Still był dla mnie kimś najbliższym autorytetu i mentora w tej dziedzinie.
Miałem niezwykłe szczęście poznać Stilla osobiście i rozmawiać z nim kilka razy. Akurat złożyło się tak, że w okresie w którym przeżywałem rozterki Still wraz ze swoją ekipą ponownie gościł w Krakowie. Korzystając z okazji podzieliłem się z nim moimi wątpliwościami. Still, choć znany z zamiłowania do szybkich przygód, potrafił zrozumieć powagę sytuacji (napisał kiedyś: “Jeśli seks jest srebrem, to miłość jest złotem”) i udzielił mi najważniejszej porady życiowej jaką kiedykolwiek otrzymałem, słowami których do końca życia nie zapomnę:
“Olej te zasady, zrób tak jak podpowiada Ci serce.”
Posłuchałem Stilla i podjąłem najlepszą decyzję w moim życiu. W rezultacie, moja przygoda z PUA zakończyła się, ale rozpoczęła się kolejna, która trwa już prawie 13 lat i wierzę, że będzie trwać aż do samego końca.
PUA w związku
Krytycy często przedstawiają PUA jako traktujących kobiety przedmiotowo amatorów jednorazowych przygód. Myślę, że częściowo wynika to z heurystyki dostępności i tego, że materiały PUA w niewielkim stopniu odnoszą się do kwestii związków. Wynika to z tego, że dla PUA różnica pomiędzy poznawaniem nowych kobiet a związkiem jest mniejsza niż mogłoby się wydawać. Związek to po prostu uwodzenie na okrągło jednej i tej samej partnerki.
Nawet Jan Paweł II uważał, że seksualność w związku mężczyzny i kobiety jest czymś dobrym i ważnym. Wg PUA, w związku uwodzenie, gra wstępna i doprowadzanie do seksu wcale nie muszą przebiegać mechanicznie ani sztampowo (żona nagle pojawiająca się w bieliźnie erotycznej, kieliszki wina i ugotowany przez męża makaron z sosem na kolację, płatki róż i świeczki w sypialni itd). Nic nie szkodzi na przeszkodzie, by przez cały czas odbywało się to podobnie jak za pierwszym razem (oczywiście z odrobiną kreatywności, by uniknąć nudy i powtarzalności). Dzięki temu partnerka być może nie powie po latach “Kochanie, dlaczego nie jesteś już taki jak wtedy, kiedy się poznaliśmy?”.
Podobnie wygląda kwestia atrakcyjności i samorozwoju. W odróżnieniu od stereotypowego męża z seriali o tytułach zaczynających się od “Świat według…”, który po wejściu w związek osiada na laurach lub kanapie przed telewizorem, z brzuchem i puszką piwa w ręce, PUA w związku dalej uprawia sport, dba o siebie i tak jak jeden z byłych premierów bardzo dużo czyta, odświeża umysł i jest ostry jak brzytwa.
Charakterystyczną postawą PUA w związku jest poczucie odpowiedzialności i pragmatyzm. PUA rozumie, że jedyną osobą w związku na której zachowanie ma bezpośredni wpływ jest on sam. Nie pyta o to, co partnerka powinna zrobić dla niego, pyta o to co on może zrobić dla niej. Gdy w związku dzieje się źle, zamiast obwiniać partnerkę szuka przyczyn problemów u siebie, nawet gdy na pierwszy rzut oka wydaje się że wina jest po jej stronie, np.:
Partnerka zrobiła coś nieakceptowalnego → PUA przed wejściem w związek nie poznał jej wystarczająco dobrze i nie zweryfikował jej postawy moralnej.
Partnerka chce odejść → PUA nie dał jej tego, czego potrzebowała i oczekiwała od partnera.
Partnerka zdradziła → patrz punkty 1 i 2.
Wcześniejsze doświadczenia sprawiają, że PUA wie, czego oczekuje od kandydatki na stałą partnerkę, a wypracowana atrakcyjność i wartość towarzyska sprawiają, że decyzja o wejściu w związek jest podejmowana racjonalnie, jako wybór w którym alternatywą jest realna możliwość dalszego poznawania kolejnych kandydatek. Z kolei dla osoby o małej atrakcyjności towarzyskiej alternatywą w tej samej sytuacji jest samotność, co bywa przyczyną wiązania się z nieodpowiednimi osobami.
Na tej samej zasadzie, wypracowana atrakcyjność i wartość towarzyska oraz wcześniejsze doświadczenia nie utrudniają PUA zachowania wierności w związku. Paradoksalnie, cechy te wręcz umożliwiają zachowanie prawdziwej wierności.
Psycholog Jordan Peterson przekonuje, że mężczyzna powinien być niebezpieczny, nie tylko by zapewnić partnerce i rodzinie bezpieczeństwo, lecz także by móc okazywać dobro, rozumiane jako świadome powstrzymanie się od czynienia zła (niebezpieczny → zdolny do czynienia zła). Wg Petersona, mężczyzna niezdolny do czynienia zła nie jest dobry, tylko po prostu słaby.
Idąc tym tokiem myślenia, prawdziwa wierność oznacza rezygnację z realnej możliwości popełnienia zdrady. Niezdolność do zdrady nie jest wiernością, tylko nieatrakcyjnością. Zdrada w związkach osób mało atrakcyjnych towarzysko niekoniecznie jest oznaką końca wierności; sytuacja ta może bowiem wynikać z okazji która nadarzyła się jednemu z partnerów, przy której wyszło na jaw, że prawdziwej wierności w takim związku nigdy nie było.
Z pamiętnika (byłego) incela - cz. 6
Gdyby nie postęp w obszarze umiejętności społecznych, samooceny i pewności siebie jakiego udało mi się dokonać dzięki przygodzie z PUA na pewno nie byłbym w stanie być wartościowym partnerem w związku.
Kasia, jak każda atrakcyjna dziewczyna, otoczona była wieloma kolegami zabiegającymi o jej względy. Kiedyś w takiej sytuacji zapewne okazywałbym strach i zazdrość, jednak wtedy, rozumiejąc dobrze zjawisko friendzone i oneitis wiedziałem, że nie stanowią oni żadnego zagrożenia dla naszego związku.
Przede wszystkim jednak po raz pierwszy poczułem niezwykle silną pewność tego, że to się uda, że mogę, potrafię i zasługuję na to, czego pragnie chyba każdy i każda z nas: by kochać i być kochanym. Pewność ta nie opuszczała mnie nawet w najtrudniejszych chwilach na początku naszego związku, gdy wydawało się, że wszystko wisi na włosku. Czułem wtedy smutek i żal, ale nie strach, który, jak mawiał mistrz Yoda z Gwiezdnych Wojen, prowadziłby do gniewu, nienawiści, cierpienia i Ciemnej Strony Mocy, i sprawiłby że tak jak Darth Vader zniszczyłbym relację z ukochaną osobą. Wiedziałem bowiem, że nawet jeśli doszłoby do najgorszego i nasz związek by się zakończył, nie byłaby to dla mnie utrata jedynej i niepowtarzalnej szansy na to, by móc żyć z kimś długo i szczęśliwie.
Czytaj dalej: Epizod 4: PUA i Spóła
Jeśli podoba Ci się ten tekst i koncepcja newslettera, zapraszam do subskrybowania oraz udostępnienia poniżej. Komentarze i sugestie mile widziane - zapraszam również do kontaktu przez Facebook lub LinkedIn.